...
Kiedyś składałem sobie jakiś zestaw DIY z AVT.
To było jakieś 15 lat temu.
Moja umiejętność lutowania wtedy ograniczała się mniej więcej do w miarę prawidłowego zlutowania dwóch drutów miedzianych skręconych ze sobą.
Poskładałem, polutowałem i oczywiście układ mi nie zadziałał.
Potuptałem więc do serwisu AVT (blisko wtedy mieszkałem) no i mówię, że mam problem i nie wiem co źle zrobiłem.
Już wtedy słyszałem o stacjach lutowniczych i tak dalej, ale popatrzyłem czym i jak pracuje ten elektronik który mi miał pomóc.
Otóż wziął on tę moja płytkę i przy pomocy mniej więcej takiej
https://sklep.avt.pl/lutownica-kolbowa- ... 56105.htmllutownicy w trzy minuty przelutował calusieńką.
Podłączył - działa.
Zrobił w kilka minut coś, z czym ja się bawiłem kilka godzin i jemu zadziałało, mi nie.
Potem budowałem jeszcze kilka różnych zestawów, już z lepszym skutkiem, z czasem nabrałem wprawy, choć oczywiście nadal nie takiej jak ON, no bo jednak to był zawodowy lutowacz, a dla mnie to tylko hobby którym zajmuję się od czasu do czasu.
Natomiast istotne jest to, że wtedy uznałem, że NIE potrzebuję żadnej lepszej lutownicy, skoro taki wymiatacz używa takiej.
Tak mi zostało do dziś.
Ale to było 15 lat temu.
I tu moje pytanie: KIEDY nastąpił ten przeskok technologiczny o którym mówisz, Maćku?
Bo ... po kolejnych radach mądrych ludzi zaczynam się zastanawiać czy może by jednak nie zrewidować swojego poglądu...
... aczkolwiek ...
Ja naprawdę używam tej lutownicy do ogólnie pojętego WSZYSTKIEGO co lutuję i jest OK.
A dokładniej to mam dwie lutownice, 40W do takiego standardowego lutowania małych zwykłych rzeczy i jest to lutownica ... nawet nie wiem, chyba jakiś weller właśnie, (czyli nie najtańsze bardziewie tylko taka lepsza, ale zwykła oporowa grzałka... może bezindukcyjna, ale tego już też nie wiem na pewno) i drugą, jakąś poniemiecką zwykła pancerną kolbe 80W do lutowania kabli prądowych, tudzież jakichś blaszek itp.
Raczej nie zdarza mi się, żeby puściło mi wykonane przeze mnie połączenie lutowane, ergo, nie pamiętam kiedy ostatnio mi się coś takiego zdarzyło.
Z zasady NIE lutuję płytek z elementami SMD, bo po prostu tego nie umiem i nie chce mi się i nie mam potrzeby się uczyć.
Więc jak to u mnie jest? Potrzebuję lepszej lutownicy czy nie?
Dopytuję bo ponad wszystko nie chciałbym być zjawiskiem na które uczulił mnie kiedyś w podstawówce nauczyciel od WFu, kiedy kolega bogatych rodziców przyniośł do szkoły własną paletkę do ping-ponga. Paletka wypasiona, kupiona za dewizy, przywieziona ze zgniłego zachodu...
Łaaał, wszyscy sie jarali...
Belfer popatrzył i mówi tak:
"To zagraj ze mną tą paletką, a ja będę grał zeszytem."
Oczywiście ograł go tym zeszytem chyba do zera i mówi "Rozumiecie o co chodzi? Fajna paletka - super, bardzo fajnie, ale paletka to jeszcze nie wszystko. Nie zapominajcie o tym."
...
Taka błaha drobnostka, ale jakoś tak ... mam to zakorzenione w głowie do dziś.
I jak mam sobie kupić nową lepszą lutownicę to się 10 razy zastanawiam czy aby na pewno mi ona potrzebna.
Do tej pory zawsze mi w końcu wychodziło, że nie.