Dobra, dziś polatałem i kopało jak porąbane, więc zabrałem się za ten temat.
Zaiwaniłem stosowny miernik skąd trzeba, więc mogę polansować się zbędną wiedzą.
Otóż dziś na polu, na stojącym na ziemi heliku zmierzyłem różnice potencjałów rzędu 7000V. Tył ogona ładował się na okolice 6kV, przód -1kV. Podejrzewam, że w powietrzu (bez uziemienia), na pełnych obrotach te wartości są zdecydowanie większe. W sumie to jakby do tego dorobić teorię to wydaje się całkiem logiczne - pasek wyrywa dzikie elektronki z jednej strony i funduje im szalone rodeo na drugą stronę. One mają razem w kupie fun, aż jest ich tyle, że muszą wrócić na miejsce.
Nakręciłem filmik z pomiarów, ale już w chacie, na małych obrotach (żeby kobita za ścianą nie brzęczała). Napięcia są mniejsze, ale wciąż imponujące. Widać, że samo smarowanie już dużo pomaga, bo ładunek jest 3x mniejszy - podejrzewam, że gdybym bardziej się do tego przyłożył, a nie tylko siurnął raz byle czym, to mogłoby w całości zniwelować problem:
(Muszę wywalić tą zębatkę bo rzęzi...) Film nagrałem jak typowy baran - słabo widać pomiar. Generalnie jak nie widać na początku pomiaru 0, to wyświetlane są kV, z jednym miejscem po przecinku, czyli np. 4.2kV. Jak pojawia się 0, to też kV, ale w formacie z 2 miejscami po przecinku, czyli np. 0,75kV.
Ewidentnie największy ładunek pojawia się na końcu ogona (tam gdzie zbiera go rolka dociskająca) i w środku (tam gdzie pasek trze o rurę)
Po wykonaniu pomiarów przed pracą, zabrałem się za pracę właściwą.
Sprawdziłem multimetrem, że skrzynka ogonowa nie ma żadnego połączenia z belką, a rolka dociskająca nie ma połączenia ze skrzynką. Generalnie wszystko izoluje od siebie warstwa anody. Trzeba ją zmyć w miejscach styku.
Wiadomo, że zmywanie anody to krecia robota.
Odrobinę KRETA (nie tego z prognozy pogody) należy rozmieszać z gorącą wodą i otworzyć okno. Taki roztwór elegancko zmywa anodę z amelinum. Jak zmyje to płuczemy w wodzie, żeby już nie żarło, bo i po co. Krecik z wodą nie jest jakoś super groźny, no ale jak kapnie na nogę i dłuższą chwilę tam zostanie to trochę czuć. Ze względu na podejrzane opary nie robiłbym tego w pokoju w którym znajdują się noworodki czy inne delikatne sprawy, generalnie zabawa wymaga wietrzenia.
Korzystając z okazji, mając umieszane co trzeba od razu załatwiłem kilka części. Jeśli chodzi o rurkę to zanurzyłem tylko końcówkę (nie chcemy chyba żeby ktoś nam tu zaszedł w ciążę)
Po zmontowaniu wszystkiego sprawdziłem temat multimetrem. Skrzynka ogonowa jest już połączona z belką. Roleczka dociskowa paska tak sobie (nie wiem, może to przez łożysko), jest tam jakieś kilkanaście MOhm oporu, ale to w sumie nic dla napięć które grają rolę w spektaklu pt. "elektrostatyka" - powinno z zapasem wystarczyć.
Przy okazji wymieniłem pasek i wałeczek ogonowy, bo oba były zmęczone.
Pomiary PO, dopiero jutro, bo jak o tej porze odpalę maszynę to zginę.