Dzisiaj był na prawde fajny dzień. Choć już w ostatnich dniach była całkiem nieźle, dzisiaj pierwszy raz w samej bluzie polu. Słoneczko, wiaterek, który potem prawie zupełnie się uciszył... Mniam. Troche nawet chłopa przyjechało. Kula ustawił mi baileysa czy jakoś tak i troche oczyścił nadajnik z gównianych ustawień. Na prawde dobrze.

Obiecałem, że nie powiem nic o tajnym projekcie Dawe'a, więc nie mówię...


A z Goblinkiem było tak. Poszedł jeden pakiecik, potem drugi... Wszystko cacy. Potem trzeci... Podniosłem, jakiś fik mik, albo i nawet nie i... wyłączył się... i spadł sobie. Tak po prostu. Szkoda, że nie cyknąłem foci - jakże elegancko się wbiła łopata w ziemię... więcej niż połowa w jaskini kreta

Szybkie oględzieny i Gobuś wylatał do końca swoje pakiety. Wszystko gra i buczy. No właśnie, coś mu buczy tylko. Dźwięk zdecydowanie od powietrza. Po prostu przy kątach (okolice neutrum), gdzie najbardziej słychać dźwięk paska, cały czas dochodzą lekkie dźwięki powietrza, jak przy nieco większych kątach.
Łopty wygladają ok. Jedna ma lekki ślad w miejscu, w którym zatrzymała się na okuciu, ale to raczej nie powinno generować dźwięków.
Pierwsze myśli skierowane sa na delikatnie wykrzywiony szpindel - później sprawdzę. Tak czy siak wszystko działa i lata.
Troche też dostała kabinka (fotka poniżej), ale szybkie klejenie i będzie jak nowa

