mwx pisze:Widziałem kiedyś jak ołów płynie.
Jak reprezentacja Warszawskiej Polibudy na zawodach SAE Aerodesign przywaliła w taflę jeziora to ołowiany obciążnik bardzo szybko płynął w kierunku jądra Ziemi.
@Mati, no co Ty... Spoko, rozmawiamy sobie i fajnie jest
Jak już piszę o czymś niekoniecznie powszechnie znanym, to jakieś argumenty są. Tu są konkretne - zrób eksperyment z tinolem na krawędzi stołu, zdziwko gwarantowane. Pierwszy raz zobaczyłem taki lejący się makaron w ZRK (Zakłady Radiowe Kasprzaka - magnetofony i magnetowidy... Każdy czasem w życiu zrobi jakiś nierozsądny krok
), gdy pracowałem na wydziale montażu. Leżał tam ogromny kilkunastokilogramowy zwój tinolu LC60, z którego każdy monter brał sobie ile mu trzeba. Któregoś razu ów zwój zsunął się nieco poza krawędż stolika, dwa dni póżniej co bardziej kumaci zwrócili uwagę na to, co się stało - zwisał jak makaron, jakby spływał powoli ku jądru Ziemi... Bo spływał istotnie, tylko powolutku, jakby był bardzo gęstą cieczą, a nie ciałem stałym.
Dla Twojej wyobrażni - ten stop ma bardzo małą sprężystość, jest plastyczny. Więc granica odkształcenia trwałego leży bardzo nisko.
Spotkałem się też z opiniami, czy raczej spostrzeżeniami doświadczonych konstruktorów, że LC60 ulega degeneracji pod wpływem prądu o dużej gęstości po dłuższym czasie jego przepływu. Obserwacje złącz samochodów i dużych silników trakcyjnych zdają się potwierdzać te spostrzeżenia - kruszeje. Ale to tak pi razy oko powyżej 10A/mm kw. w wymiarze kilku miesięcy-kilku lat. Nic bliższego na ten temat nie wiem, podstaw teoretycznych nie znajduję.
BTW - szkło jest cieczą krystaliczną. Taka kwalifikacja była przyjęta kiedyś na jakiś czas, nie wiem, czy jest nadal aktualna. Ale ekipa wykonująca odbłyśnik astroteleskopu (czy nie ten na Mount Palomar ? Albo Mauna Kea... Nie pamiętam, może jeszcze inny, ale wielki na pewno), gdy po paru miesiącach stygnięcia, już niemalże w temperaturze otoczenia... popłynął sobie. Czytałem o tym bodajże w miesięczniku "Problemy", już nieistniejącym podobnie jak wiele księgarni. Wspominał też o tym jeden z doradców technicznych ekipy Edwarda Pierwszego Wielkiego (znaczy towarzysza Gierka
), którego zawodowym zadaniem było zbieranie i sprawdzanie takich informacji w ramach programu nadganiania poziomu technicznego świata.
Pozdrowionka od... Andrzeja
Nie umiem latać tak jak Wy, ale się uczę.
W ogóle ciągle się uczę. Wszystkiego, czasem od nowa...