omcKrecik pisze:edyną w miarę skuteczną drogą rozpoznania jakiegoś gadżetu jest nieco głębsza wiedza o nim - praktyczna i teoretyczna i koniecznie własna, przynajmniej w znaczącej przewadze. Wiedza zasłyszana/przeczytana to wstępne naprowadzenie.
Czasem jedyna wiedza którą posiadamy to ta, którą uzyskaliśmy od sprzedawcy i na podstawie ładnie skomponowanego tekstu czy efektownego zdjęcia w opisie kupujemy na potęgę zamiast się zagłębiać. Spoko jeśli chodzi o rzeczy, którymi się interesujemy w chociaż niewielkim stopniu. Jeśli potrzebuję drukarki, chętnie poguglam i rozpoznam temat na poziomie "co kupić, żeby było ok". Zepsuła się zmywarka? No tu już jest inaczej. Wchodzę i widzę pierdylion wyników w wyszukiwarce. Wiem, że muszę wybrać jedną. Ograniczam się do kilku znanych marek i zaczyna się karuzela. Ta ma Hiperpowermikrodysze, a tamta Megasikawy, a jeszcze inna system Njagarra Smart System. Porównuję co mogę w założonym budżecie. Domownicy narzekają, że zlew pełny. Czuję na sobie presję czasu, ale przecież nie chcę kupić badziewia... No i ładna mogła by być... Coś zaczyna zalatywać od strony kuchni. Luba jest zdania, że mogłem od razu powiedzieć, że to potrwa to by się w zlewie nie zbierało, a teraz to ona nie wie co zrobić. Obiecuję, że już zamawiam z szybką deliwerką, po czym jeszcze po raz ostatni robię rekonesans. Wybieram tę, na którą napaliłem się najpierw. Zdaję sobie sprawę, że trochę przepłacam, ale mam nadzieję, że za tym pójdzie jakość. Zamawiam. Oddycham głęboko i rozkoszuję się chwilą. Następnego dnia wchodzę na forum zmywarkowe i po godzinie zagłębiania się w kolejne wątki w końcu nie wiem już kompletnie nic. No może oprócz tego, że użytkownicy tego zmywarkowego forum jakoś tak trochę się nie do końca tolerują... Puka zmywarka. Odbierasz, podpisujesz, instalujesz i dupeńka. Coś nie łączy. To znaczy myje, ale do połowy. Dzwonisz na infolinię... Uczysz się melodii. Pan, który odebrał zaczyna od pytań typu: Czy odkręciłeś zawór wody? Czy podłączyłeś do sieci energetycznej? Czy... W miejscu gdzie stał zlew coś zaczyna się się dziać. Jakieś odgłosy. Kot się zjeżył.... Pan w słuchawce mówi, że jutro przyjedzie kurier i zabierze z powrotem do serwisu. Mogę poczekać dwa tygodnie na naprawę... Przyjeżdża kurer. Spod sterty naczyń, które wysypują się z kuchni wychodzi jakiś dziwny stwór, zżera kuriera i odlatuje jak magiczny dymek. Nie mam odwagi dzwonić na infolinię i prosić o następnego kuriera.
Patrzę w oczy wybrance i już chcę jej opowiedzieć co się stało, spoglądam w oczęta, otwieram usta i w tym momencie ona mówi, że padł odkurzacz i przydało by się wymienić tę pralkę co ją "wybierałem" dwa lata temu. I w ogóle przydał by się jej inny samochód. Taki jakiś mały, ekonomiczny, najlepiej miejski bo przecież do pracy. Dobrze jednak, gdyby miał pięć drzwi, rozkładane na płasko fotele bo zawsze można materac wrzucić i przenocować w trasie. A i żeby to zawieszenie ładnie miękko pracowało jak w tym czarnym od szwagra. I żeby nie był mułowaty... Po czym wtrąca się latorośl z twierdzeniem, że miało obiecany... Wpisujesz w gugla.
Nigdy nie kupowałeś treblinek do kombajnu?
omcKrecik pisze:A co to są ?
Kto wie?
omcKrecik pisze:Nie, to akurat nie. Wystarczyłoby kilka tysi, głównie jako ZUS-owa osłona na zaś.
Nie wierzę. Trzeba to wyprodukować i sprzedać. Z całym dobrodziejstwem inwentarza jeśli zaczynasz od początku. Kilka tysi to by starczyło na zwykłego pracownika. Jakby to było kilka tysi buzzerków na dobę to i na zus by starczyło.
omcKrecik pisze:Tak właśnie, masowo kupując chłam obniżamy sobie niepostrzeżenie poziom jakości na rynku.
To, że ludzie kupują hordami "klony" Mavica nie musi znaczyć, że Mavic będzie się cofał w rozwoju i zacznie wypuszczać coraz gorszy sprzęt. Po prostu będą dostarczane na rynek nowe "klony" Mavica. W coraz bardziej kwiecistych konfigracjach. Jak swojego czasu "Wielki helikopter na Aledrogo". Taki kij od mopa wsadzony w żopę coaxiala. Chociaż może dalej tak jest. Nie sprawdzałem.
omcKrecik pisze:Też może być mina. Nieco zatęchły serek zamiast do utylizacji poszedł niedawno jak ciepłe bułeczki jako specyjał-nowość-delicje-tylko dla znawców pod chwytliwą nazwą w "promocji" za 150% pierwotnej ceny.
Rażący brak wiedzy konsumentów przy uwydatnionych innych ich cechach
Gdyby na opakowaniu albo w tabelkach z tyłu opakowania umieszczono napis "Zepsuty ser"to pewnie nie sprzedał by się w tak spektakularny sposób. Ale umieszczono pewnie inne napisy. Nie znam przypadku, ale co ma do tego wiedza konsumentów? Sam bym pewnie kupił super hiper serek pleśniowy na próbę. To tak jakbyś kupił rybkę moczoną wcześniej w wodzie utlenionej, nastrzykiwanych denaturatem pomidorów czy kurczaczka mytego Ludwikiem. To już nie kwestia wiedzy tylko węchu raczej. A serka w paczce nie powąchasz.
BTW - Jakie uwydatnione inne ich cechy? Co miałeś na myśli?