mwx pisze:aikus pisze:I powiem tak: o ile tylko mój stilonek da rade pociągnąć jeszcze tyle, żeby elektryki z rynku wtórnego były w akceptowalnych cenach - nigdy więcej spaliny.
Serio kupiłbyś elektryka z 5 czy 10-letnią baterią?

Na początek odwrócę kota ogonem: Myślisz, że resurs tych samochodów jest taki jak resurs ich baterii?
Pomyśl... tak na spokojnie. Nie będąc, na tyle na ile możesz i potrafisz, z góry nastawionym na dojście do wniosku, że elektryk to gówno i tyle. Wiem, że to trudne, ale spróbuj.
I z tym pytaniem, oraz z wnioskami do których doprowadzą Cie odpowiedzi Cię zostawię, natomiast odpowiadając wprost na Twoje pytanie: tak, dokładnie taki mam zamiar, kupić mniej więcej 10 letni samochód elektryczny. Co będzie z baterią - nie wiem. Tak samo jak nie wiedziałem co będzie z wszystkimi drogimi elementami obecnych spalinowych samochodów kiedy je kupowałem używane.
Wiem natomiast, że ta technologia tanieje, a w relacji do cen samochodów spalinowych tanieje w porażającym wręcz tempie.
Piotr_T pisze:Zmieniajac temat - Aikus, z tego co pamiętam, to Ty chyba w bloku mieszkasz

. Elektryki jeżdżą fajnie, ale tak jak z naszymi modelami - jak dla mnie koncepcję rozwala to całe ładowanie akumulatorów. Owszem, słupków przybywa, niektóre mają nawet nieco więcej mocy, ale nadal swobodne użycie auta elektrycznego poza miastem i w warunkach autostradowych / drogi ekspresowej zakrawa w PL na masochizm, a i w mieście nie zawsze jest z tym kolorowo (IMHO, każdy ma prawo się z tym nie zgodzić). Póki co zatrzymałem się na etapie HSD bez plug-in'a i jestem zadowolony.
Jasne jasne, z wielu powodów w chwili obecnej hybryda jest najsensowniejszym rozwiązaniem.
Przyszłość należy jednak bezsprzecznie do samochodów bez silników spalinowych, End of story.
Czy obecnie są to najwygodniejsze pod każdym względem samochody?
Oczywiście nie.
Czy kupując elektryka dziś mam same prosy i żadnych consów?
Oczywiście nie.
kudzu pisze:Prawda, elektryki na autostradach wyglądają kuriozalnie - nie dość, że się wloką, to jeszcze latem na MOPach pasażerowie wypadają z auta jak w oazie na pustyni, bo jeżdżą bez klimy, żeby trochę zasięgu zyskać
Czy 100 lat temu jak ktoś kupił samochód w dobie, kiedy na każdym ranczu można było zatankowania konia wodą, a benzynka to członek męski wie kiedy i za ile setek mil będzie... byli tacy, co mówili, że samochód nigdy nie zastąpi konia i śmiali się z tych co im benzyny zabrakło i musieli ciągnąć swojego automobila koniem do najbliższego miejsca gdzie jest benzynka??

(czyt. retorycznie)
kudzu pisze:A poza tym jedna stłuczka i auto trafia na złom, bo nikt nie zaryzykuje dopuszczenia do ruchu bez wymiany baterii, a to się nie opłaca.
PO pierwsze już teraz jest to nie prawda, po drugie z czasem będzie to nie prawda jeszcze bardziej.
kudzu pisze:No i parkingi - nie wiem czy już, ale niedługo na pewno pojawią się zakazy wjazdu do podziemnych.
A to jest nic innego jak jeden z problemów na które będzie musiało zostać znalezione rozwiązanie.
Nie zostanie znalezione? Bo to nie możliwe?
Einsteinowi się wydawało, że reakcja jądrowa jest niemożliwa choć sam ją wymyślił.
Oczywiście każdy ma prawo dziś zaklinać rzeczywistość, a za 10 lat, jak stosunek spalin do elektryków na drogach się odwróci, udawać, że te 10 lat temu to nie on, spoko spoko.
Historia takie scenariusze już nie raz przerabiała i pewnie jeszcze nie raz przerobi.
kudzu pisze:Hybrydy są genialnym rozwiązaniem (i nie te plug in).
Dlaczego koniecznie nie plug-in?
Co jest złego w plug-in?
I jeszcze na koniec taka ciekawostka: ostatnio coś tam do mnie dociera, że świat mocno się interesuje technologią baterii Niklowo-Wodorowych. (Nie Niklowo Kadmowych, nie Niklowo Wodorkowych tylko Niklowo Wodorowych - dwa pierwiastki: Ni i H).
Generalnie technologia jest dość stara, bije na głowę technologię Litu pod każdym względem (gęstość energii, bezpieczeństwo)... przegrywa tylko w jednym i na chwilę obecną przegrywa z kretesem: Cena.
Czyli jak z nadprzewodnikami: w sumie to już je mamy, tylko tak drogie, że nieopłacalne.
Kwestia czasu.
Kwestia czasu.
A wracając do tematu:
Piotr_T pisze:W XLPower pewnie przyjęli, że sprzedaż i dochody nakręcają sprzęty będące na topie, czyli w ich przypadku nowości, a sprzedane już starsze wersje modeli są dla nich mniej ważne. Z jednej strony utrzymywanie szerokiego asortymentu "drobnicy" kosztuje i pochłania środki i tak można tłumaczyć taki model biznesowy, a z drugiej... trochę to dziwne podejście, bo praktyka pokazuje, że statystycznie kita kupuje się raz, no... może dwa razy (jak z pierwszego nie ma co zbierać, albo w charakterze dawcy / zmiennika, tak jak Kruku miał dwa duże Protosy), ale części do posiadanego modelu kupuje się znacznie częściej i to nie tylko na skutek kontaktu sprzęta z krecimi zębami. Nie wiem jaka jest zgodność części między starym XL-550 a Nimbusem 550, ale już wiem, że na pewno kolejnego XL-a nie kupię, bo mi znowu za 2-3 lata Chińczyk wytnie numer i "zmusi" do zmiany modelu wraz z zapasem części, bo stary, mimo że sprawny, będzie już passe i znowu okaże się, że jakiś element o charakterze czysto eksploatacyjnym (czyli zwyczajnie zużywający się) nie będzie już dostępny. Słabo to trochę wygląda i chyba w takim podejściu nie będę odosobniony.
Oczywiście nie będziesz, natomiast tu akurat ja po prostu w przyszłość nie wybiegam, robie co mogę, żeby zapewnić sobie lotność obecnie posiadanego XLa tak długo jak to możliwe.
BTW, wczoraj gadałem z Piotrem i nowa dostawa części jednak była (dopiero co), więc po urlopie sobie coś wyklikam.