35. Znowu ja, znowu 600N
Incydent Bąkowski:
Zwłoki:
Ofiary:
1. Łopata SAB Red Devil 600mm - niepowtarzalny unikat
2. Lanserskie podwozie pochylone do przodu - na razie muszę wrócić do lamerskiego, oryginalnego niezglebionego ( tylko, cholera, nie mieści mi się z nim szejseta na półce - za wysoka jest
)
3. Przednie "parasolki" napędu wałka ogonowego
4. Duma pilota/mechanika
5. Unikalne oldschoolowe nklejki na łopaty które kupiłem 10 lat temu w US&A
Pokrętne tłumaczenie:
Chciałem lądować autosem, więc odszedłem sobie znad pola nad lądowisko tym odwróconym piruetem. Niestety motorek puścił bąka o te 3 sekundy wcześniej niż planowałem - tzn przed obróceniem modelu płozami na dół i trochę za wysoko. Lądowanie szło nawet nieźle, dopóki nie kapnąłem się że wiatr znosi moją zabawkę wprost na kamerzystę. Nerwowo odbiłem w stronę pustej przestrzeni tracąc trochę za dużo energii.
Prawdopodobna przyczyna:
Zmieniałem ostatnio ssak w zbiorniku na filcowy. Znowu dałem d* w tej kwestii i zrobiłem za krótki wężyk. W piruecie do gory nogami siła odśrodkowa we współpracy z grawitacją wypycha resztkę paliwa w miejsce w które ssak nie sięga. Na dodatek latałem za długo, łamiąc zasadę "ląduj minimum z 1/3 paliwa".
No trochę szkoda, bo jakby to się udało uratować to byłoby
kozackie lądowanie i mógłbym udawać że wszystko poszło zgodnie z planem
