wojtekr pisze:omcKrecik pisze:Pierwszy udar prądu przy złączaniu antisparka jest praktycznie określony tylko opornością tego opornika właśnie, bo nie naładowane elektrolity to jakieś miliomy, czyli praktycznie nic. 1 om przy ca. 50V to 50A udaru - opornik drutowy 1W to wytrzyma wielokrotnie, warstwowy nie. A jak ESC zdąży zapiskać silnikiem, to prąd pobierany wtedy przez ESC zniszczy każdy słaby opornik, nie mówiąc już o przypadkowym załączeniu silnika. Aby układ można było uznać za niezawodny, powinien nie dać się uszkodzić w nawet przy takim załączeniu silnika. Opornik o dostatecznie małej oporności, aby załadować elektrolity do tych - powiedzmy - 95% pełnego napięcia pakietu i jednocześnie spełniający to wymaganie niezawodności byłby bardzo duży, mniejszy grzałby się niebezpiecznie zagrażając otoczeniu, a jeszcze mniejszy przepali się tak, jak stało się to w tym przypadku - silnik zapiskał i pozamiatane
.
Żarówki spełniają te oba wymagania dzięki samoistnie zmiennej oporności żarnika.
Kenobi, 1 om to ciut przymało, może iskrzyć na złączu, a w razie czego - odpukać - wykopci się
możesz jakoś jaśniej?
Co to jest pierwszy udar i kiedy jest drugi i kolejne?
Zgadzam się, że pierwszy jest określany przez oporność (zgodnie z prawem Ohma) ale chyba każdy opornik to wytrzyma jak nie będą przekroczone jego parametry.
"Opornik o dostatecznie małej oporności, aby załadować elektrolity do tych - powiedzmy - 95% "- każdy opornik naładuje- kwestia czasu- wynika to z pojemności C i oporności R- znowu prawo Ohma
Generalne chyba nie skumałem Twojej wypowiedzi. Co ma do tego żarówka i zapiskiwanie silnika?
Absolutnie bez urazy- chodzi o pewną precyzję wypowiedzi
Wojtek, sorki, już postaram się jaśniej, choć temat jest prosty tylko pozornie. I sorki za nieuniknione rozwleczenie na wstępie - dla porządku i potomnych
. Jestem świeżakiem na tym Forum, chciałem już coś przebąknąć o tych żarówkach, ale nie wyszło, a nie chciałem, żeby wyszło coś niefajnie
Sprawę pierwszego i ewentualnych kolejnych udarów prądu załączania zostawię na potem, bo to cały temat o zjawisku iskrzenia. Na razie przyjmijmy, że jest tylko ten jeden pierwszy. Chwilowe natężenie prądu tego stromego impulsu jest wyznaczone - zgodnie z prawem Ohma - całkowitą rezystancją (ściślej - impedancją) obwodu i napięciem żródła. Ta całkowita rezystancja to suma oporności wewnętrznej akumulatora, wszystkich złącz, przewodów, styku złączającego i tych naszych kondensatorów elektrolitycznych ("elektrolitów") w ESC w stanie całkowicie rozładowanym. To wszystko zsumowane daje jednak małą wartość, kilkadziesiąt miliomów zaledwie. Więc jak załączamy taki obwód, to pierwsza "szpilka" prądu może przekroczyć 1000A przy dużym i wydajnym pakiecie i sporych "elektrolitach" na wejściu ESC. To stąd to silne iskrzenie przy złączaniu Naszych złącz XT, wypalające ich materiał. Mało tego - jest to mocno niezdrowe dla samych akku i degradujące dla samych sprawców - "elektrolitów". I stąd idea zapobiegania temu zjawisku przez stosowanie dodatkowego obwodu wstępnego ładowania "elektrolitów", aby zwiększyć ich impedancję i tym samym zmniejszyć impuls prądu załączenia głównego obwodu mocy - czyli stosowania dodatkowego obwodu przeciwiskrowego "antispark".
Idea jest prosta : naładować te kondensatory ile się da wstępnie, ograniczając prąd tego ładowania szeregowo "wtrąconą" tymczasowo opornością, a dopiero potem złączyć główny obwód mocy.
Tu trafimy na pewien mały problem - każdy ESC pobiera prąd spoczynkowy, zwykle od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu miliamperów, a jeżeli zawiera BECa lub SBECa to więcej, zwłaszcza, że one już są obciążone na ich wyjściach serwami i czasem czymś tam jeszcze. Więc wtrącenie jakiejkolwiek oporności w obwód zasilania ESC spowoduje - właśnie zgodnie z prawem Ohma - zmniejszenie napięcia na jego wejściu, czyli na elektrolitach włączonych tam na stałe też. Więc nie naładują się do pełna. Spróbujmy na przykładzie zbliżonym do rzeczywistości :
Powiedzmy, że duży helikowy ESC pobiera z dużego helikowego pakietu prąd spoczynkowy (który można łatwo zmierzyć) 100 mA. Prąd ten płynie sobie, gdy ESC jest już załączony do pakietu, ale nic się nie dzieje - silnik nie pracuje ani nie wydaje żadnych dżwięków sygnalizacyjnych, ale jest gotowy do pracy. Pakiet o napięciu powiedzmy 50V "widzi" taki ESC jako obciążenie o wartości (U:I=R) : 50[V] : 0,1[A] = 500 omów. Włączmy teraz szeregowo przed ESC, czyli "wtrąćmy" opornik 50 omów. Napięcie rozłoży się proporcjonalnie na te dwie oporności, prąd się nieco zmniejszy, bo akku teraz widzą 500 + 50 = 550 omów, więc popłynie (U:R=I) : 50[V] : 550[omów] = 0,091A (w przybliżeniu). Tak więc napięcie na ESC i elektrolitach będzie już niższe (IxR=U) : 0,091[A] x 500[omów] = 45,5V (w przybliżeniu). Do pełnego ładunku brakuje wprawdzie tylko ok. 4,5 wolta, ale ...
Ładunek kondensatora jest proporcjonalny nie do napięcia wprost, lecz do kwadratu tego napięcia na jego okładzinach (końcówkach). 50 do kwadratu to 2500, a 45,5 do kwadratu to 2070. Brakuje więc bez mała 20% ładunku i załączenie tak niezupełnie naładowanych elektrolitów pod pełne 50V też zaskutkuje jeszcze silną iskrą. Więc te 50 wtrąconych omów to widać za dużo
Ale sprawdżmy jeszcze, co się stanie, jeśli przypadkowo załączymy silnik, gdy te 50 omów w postaci jakiegoś tam rzeczywistego opornika będzie tkwiło w obwodzie szeregowo, czyli wtedy, gdy złączyliśmy już wtyk obwodu antispark, a obwodu mocy jeszcze nie. Uzwojenia silnika mają nikłą oporność, nawet przy strobowaniu PWM ("soft start") można śmiało uznać, że prawie całe napięcie odłoży się na tym oporniku 50 omów, a silnik wcale nie ruszy albo ledwie-ledwie. Popłynie prąd w przybliżeniu (U:R=I) : 50[V] : 50[omów] = 1 Amper. Moc wydzielona na oporniku będzie (P=UxI) : 50[V] x 1[A] = 50 W !!!
- i opornik 1W zaświeci, zapalając wszystko w pobliżu, co zapalić się da. A co będzie, jeżeli to opornik 1 om / 1 wat Kolegi ?
Z powyższego widać, że użycie opornika nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem, bo żeby się nie zajarał to musi mieć albo duże gabaryty, albo dużą oporność. Z kolei ta oporność nie może być zbyt duża, bo elektrolity nie naładują się dostatecznie jak na to, aby już nie iskrzyć prądem doładowania do pełna, czyli przy złączaniu obwodu głównego. W podanym powyżej przykładzie zadowalającą z tego powodu byłaby oporność ok. 15 omów, ale o mocy obciążenia 170 W (50V , 3,3A), czyli gabarytów nie do przyjęcia, jeżeli to całe ustrojstwo ma zasługiwać na miano niezawodnego - a takim być powinno.
Jakimś wyjściem z tego klopsu jest użycie opornika o zmiennej oporności, ale taki wielki potencjometr to też paranoja
Ratunkiem jest autotermistor żarnikowy, zwany potocznie żarówką i używany głównie do rozjaśniania ciemności, ale nie tylko: nawet w wysokiej klasy magnetofonach studyjnych, dziś już zapomnianych, żarówki były używane jako stabilizatory prądu i... czujniki temperatury
Myk polega na tym, że materiał żarnika - wolfram - ma duży dodatni współczynnik temperaturowy oporności. Czyli im gorętszy, tym ma większą oporność (rezystancję). A że w żarówce różnica pomiędzy nie świecącą a świecącą to dość dużo, zwykle ponad 2000*C , to i różnica oporności tego żarnika też niemała - nawet ponad 25 razy.
Normalny prąd świecenia zwykłej sieciowej żarówki 100W to około 430mA, ale udar prądu załączenia zimnego żarnika ("...zaświeć, bo ciemno... pstryk...") może przekraczać 10A. To dlatego takie żarówki kończą żywot najczęściej w momencie włączenia właśnie, nierzadko wskutek upalenia lub stopienia wewnętrznych doprowadzeń żarnika, nie zaś jego samego - pewnie widzieliście i wiecie, o czym mówię ("...zaświeć, bo ciemno...pstryk...DUP !!! - K#%wa mać!!!).
Być może przydatna ciekawostka tak przy okazji : normalny prąd świecenia żarówki 12V/60W świateł drogowych samochodu to ok. 5A , prąd załączenia może dochodzić do 100A. Styki przekażników cierpią bardzo, jak się zdarzy coś nie halo z obwodami żarówek w Waszym aucie, to właśnie tam często leży przyczyna.
A co z Naszymi elektrolitami w ESC ? Ano, włączamy przez powiedzmy dwie szeregowo połączone żarówki 24V/4W. Na pewno mogą dłuższy czas świecić zasilane z 50V i nic im się nie stanie złego. Będzie sobie płynęło ok. 170mA, więc oporność gorących dwóch szeregowych żarników to ok. 300 omów. Oporność zimnych jest dla tego typu żarówek, zależnie od producenta (tak ! - można to zmierzyć zwykłym omomierzem) ok. 20 razy mniejsza, czyli 15 omów - właśnie tyle, ile tu potrzebujemy. Najwyższy możliwy prąd załączenia to 50[V] : 15[omów] = 3,3A - nic się nie stanie ani stykom, ani tym żarówkom. Elektrolity naładują się spokojnie w mniej niż dwie sekundy, żarniki powoli zgasną w tym czasie zmniejszając swoją oporność z ca. 300 do tych pożądanych 15 omów, co da dostateczne naładowanie elektrolitów jak na to, żeby już nie było iskrzenia na złączu mocy.
Starałem się, jak mogłem
... jakby coś było jeszcze niejasne, to mnie
Pozdrowionka od... Andrzeja
Nie umiem latać tak jak Wy, ale się uczę.
W ogóle ciągle się uczę. Wszystkiego, czasem od nowa...