A gleby - owszem. Pierwszą konkretną zaliczyłem jak odpięła mi się jedna linka sterująca i latawiec zaczął kręcić powerloopy. Zanim ogarnąłem się na tyle żeby odpalić zrywkę to jakieś 3 czy 4 razy dostałem zatoką w twarz.
Drugą jak pani ucząca się pływać na WS zapomniała jak działają zasady pierwszeństwa na wodzie a ja byłem za cienki żeby przed nią uciec. Nie wiem do końca co się stało ale panią wystrzeliło kawał dalej a ja skończyłem z lekko pękniętą kostką promieniową po zetknięciu się z jej masztem i zaplątany w cały ten sprzęt

Do dzisiaj nie mogę powiedzieć że to pływanie idzie mi jakoś super, szczególnie że ostatnie lata nie mam jak i kiedy się w to bawić. Planuję wrócić jak dzieciaki podrosną.
Gleby są naturalnym elementem tej zabawy, ale tak jak w przypadku każdego innego sportu po kilku wiesz już jak wyjść z nich bez szwanku. Oczywiście zawsze trzeba bardzo zwracać uwagę na pogodę, kierunek wiatru i to żeby ktoś jednak z brzegu obserwował Twoje poczynania - podstawowe zasady bezpieczeństwa