Łożysko jednokierunkowe (sprzęgło jednokierunkowe) jest po to aby w przypadku zatrzymania silnika nie nastąpiło zatrzymanie wirnika - analogia do "wolnego koła" w syrence i innych starych dwusuwach. Gdyby sprzęgła nie było a silnik się zatrzymał (przestał napędzać) to miałby hamujące działanie na wirnik (jak w aucie gdy puścisz pedał gazu bez wciśnięcia pedału sprzęgła). To jedyny powód.
Budowa: podobnie jak w "torpedach" rowerowych są wałeczki umieszczone w koszyczku i zewnętrznej tulei która ma skośne bieżnie. Gdy wał zaczyna się obracać, wałeczki wskutek tarcia i lepkości smaru zaczynają się przesuwać po bieżniach aż docisną się same do powierzchni wału lub odpowiedniej tulei i zakleszczą przenosząc moment z zewnętrznej tulei na wewnętrzną.
(rys: Iskra)
Są również sprzęgła typu SPRAG (klinowe/rozporowe) gdzie elementem sprzęgającym nie są wałeczki tylko odpowiednio ukształtowane elementy o krzywej logarytmicznej. Zasada działania taka sama ale przy identycznych wymiarach co toczne mogą przenosić znacznie większe obciążenia bez ryzyka permanentnego zakleszczenia. Takie sprzęgła w naszej "branży" zrobił ostatnio Radikal do G20 tylko nie zdążyłem o tym jeszcze napisać.
Gdy łożysko się zepsuje to może albo nie "łapać" czyli nie będzie się zakleszczać albo się zakleszczy "na amen" - to się zdarza w małych modelach AT250 i G200. Objawów "zawczasu" raczej nie ma - albo działa albo nie. A konserwacja polega na regularnym (raz na kilkanaście-kilkadziesiąt lotów) wymyciu i nasmarowaniu.
Przyznam że ja się tym nigdy nie przejmowałem i poza przypadkami rozwalenia w T250 i G200 wskutek kreta (wyłącznie) nigdy żadnych awarii łożyska nie miałem.
Oczywiście sprzęgło jednokierunkowe nie jest absolutnie niezbędne ale bez niego nie wykonasz autorotacji (lub będzie to ekstremalnie trudne).