Postautor: aikus » 13 paź 2014, o 16:52
No dobrze, ale zdjecia mysle ze wiekszosc z nas juz widziala.
Co innego wiedziec, widziec byc swiadomym zagrozenia i tak dalej, a co innego ... stosowac ta wiedze w praktyce.
Podziele sie tutaj moimi obserwacjami tematu bezpieczenstwa:
1. Wypadki najczesciej zdarzaja sie tym wielkim wspanialym. Rzadko zdarzaja sie poczatkujacym.
Dlaczego?
W skrocie: rutyna. Pewnosc siebie i swojego sprzetu ktory niestety bywa zawodny.
Popatrzcie na to:
I kto to jest? Najlepszy z najlepszych.
On nie wie? Nie wie czym to grozi? Oczywiscie ze wie.
A film chyba zostal nakrecony PO smierci Romana Pirozka.
Nie wiedzial o tym zdarzeniu?
Na 100% wiedzial.
Jak patrze na ten film, to mam przeczucie, ktore mam nadzieje nigdy sie nie spelni: kwestia czasu, zebysmy uslyszeli o tym ze oto nasz wielki wspanialy Tareq polata moze u aniolkow... albo ze sie co najmniej mocno poharatal.
Roman Pirozek tez nie byl poczatkujacym.
Bynajmniej.
Dlaczego jeszcze?
No bo przeciez znamy wszyscy przypadki bogatych glupkow, ktorzy kupuja sobei duze modele nie majac KOMPLETNIE o tym pojecia... Jak to jest ze im to sie nie zdarza?
Proste! Bo ich lot, czesto pierwszy i jedyny trwa kilka sekund, a potem model juz nikogo nie skrzywdzi. Wiec statystycznie szanse ich sa duze.
2. Na wlasnym podworku, IRL, na lotniskach na ktorych bywam, obserwuje od jesieni ub. r. kilku pilotow. Szczegolnie jednego. Nie powiem kogo, ale mysle ze jak to przeczyta to bedzie wiedzial, ze to o nim mowa.
W zeszlym roku patrzylem z podziwem jak lata i bylem jednoczesnie ciezko przerazony stojac dobre 20 m za nim... Tylko czekalem kiedy zobacze czerwony tatar.
Wszyscy obecni mieli podobne odczucia.
Nie wiem czy ktos z glownym bohaterem tej opowiesci sie tymi opiniami dzielil czy nie, ale wiem jedno:
Minal rok, wypadek sie nie zdarzyl, a nasz bohater dzis lata duzo ostrozniej.
Nie robi szybkich nalotow na siebie i nie podrywa modelu w ostatniej chwili dwa metry przed swoja glowa.
Lata dalej od siebie.
Moja ocena tej sytuacji jest taka, ze ... cos sie zdarzylo. Cos, co naszego bohatera porzadnie wystraszylo.
Na szczescie nic sie nie stalo.
Jesli sie myle, to super. Ale wiem to sam po sobie, ze jest to malo prawdopodobne.
A skoro sie nie myle i potrzeba bylo niebezpiecznej sytuacji zeby cos dotarlo do Bohatera... to ... szkoda, nie?
Szkoda ze cos musialo sie zdarzyc zeby dotarlo...
Choc oczywiscie dobrze ze nic sie nie stalo bardzo zlego.
3. I na koniec refleksja: Prawdopodobienstwo wypadku jest generalnie male.
Ale jak cos sie stanie, to juz sie nie odstanie.
Pamietajmy o tym.
Wszyscy.
Zawsze.