Osa pisze:Wrzuciłem jako ciekawostkę w sumie duże i chyba mało wydajne.
Nie no on tam pisze, że 80%, nie tak najgorzej...
Co ciekawe, nawinął go linką
Osa pisze:Może tańsze niż fabryczny ale z kolei czy zaufalbym takiemu? Nie wiem.
Pomysł IMHO nie jest zły, na pewno ciekawy.
Wiesz, taki duży silnik po pierwsze trudno chyba dostać, po drugie musiałby kosztować majątek.
Taki wydrukowany będzie dużo tańszy no i przede wszystkim .. będzie:)
Sprawność - OK.
Czy zaufać... no cóż - jak wszystkiemu co robisz sam... Trochę testów, trochę sprawdzania i potem jest jak jest...
Na pewno nie ma sensu:
- drukować tak silnika który jest powszechnie dostępny.
- drukować tak silnika który ma osiągać wysokie obroty - nie pobijesz tu rekordu, no way, przekroczysz obroty krytyczne i wszystko rozpadnie się w diabły i jeszcze Cie zabije, bo silnik zmieni się w granat odłamkowy z odłamkami w postaci magnesów.
- silnik do helikoptera - raczej zapomnij (tak myślę)
Ale gdyby ktoś budował np. bardzo duży samolot i potrzebował dużego, lekkiego i taniego silnika to wygląda to nieźle, on może mieć np. duży moment relatywnie do masy.
Co ciekawe, ... Nooo... nie wiem ile waży ten filament, ale na pewno jest lżejszy niż po prostu metal, więc taki silnik może mieć też imponującą gęstość mocy. *
Natomiast jest jeszcze jeden aspekt: samo zrobienie takiego silnika, (zaprojektowanie, wydrukowanie elementów, dobór magnesów, nawinięcie uzwojeń i tak dalej), to wszystko to jest MORZE wiedzy do ogarnięcia i multum pracy do zrobienia.
Jak dla mnie to jest projekt sam w sobie, a sens ma wtedy kiedy jest częścią jeszcze większego projektu.
Za gruby kaliber... raczej nigdy się za coś takiego nie zabiorę... Musiałbym totalnie nie mieć co robić, a daleko do tego...
... abstrahując w ogóle od faktu, że jak już kiedyś byłem blisko, żeby zabrać się za druk 3D, tak teraz znowu jestem daleko i raczej się oddalam niż przybliżam.
Wszystko sprowadziło się do tego, że tak naprawdę potrzebowałem wydrukować kilka rzeczy.
Część kupiłem, zamówiłem u kogoś, część powstała inaczej, część odpuściłem...
Na chwilę obecną nie wygląda mi na to, żebym zajął się drukiem 3D samym w sobie i powód jest bardzo podobny jak w przypadku tego silnika.
Jest to kolejny temat którym trzeba dużo zainwestować (czasu, pracy no i trochę kasy), żeby cokolwiek sensownego móc, a ja potrzebuję trzy rzeczy na krzyż raz na rok, do tego często można je zrobić inaczej, a jak nie to można u kogoś zamówić.
Zawsze jak tylko wspominam o druku 3D dostaję co najmniej kilka propozycji od osób "Jak chcesz to ja Ci wydrukuję":)
Jeszcze inna sprawa, że wydrukować to druga, łatwiejsza połowa sukcesu.
Pierwsza, trudniejsza, to zaprojektować.
I OK, w necie można znaleźć gotowe darmowe projekty, ale do moich potrzeb nie znalazłbym żadnego...
... a jak znajdę - mam wokół co najmniej trzy osoby które chętnie to wydrukują.
Nie ma sensu, żebym sam zaczynał się w to bawić...
* co do gęstości mocy: jedna z moich jakiś czas temu wieczorowych, łóżkowych autorozkmin: dlaczego właściwie tak się upieramy na te silniki synchroniczne w naszych maszynach...
Przecież to same problemy... Skomplikowany regiel, problemy z synchronizacją i tak dalej... A przecież można by zastosować zwykły silnik indukcyjny, asynchroniczny. Sprawność taka sama, abo i wyższa. Regiel - pikuś, po prostu produkuje prąd trójfazowy o stałej wysokiej częstotliwości i zwiększając natężenie zwiększamy moc... Zero problemów z softstartem...
... No i git.
Tylko, że nasz silnik w helikopterze, jak ma moc 500W to waży 0,1kg i mieści się w dłoni.
Podobnej mocy silnik indukcyjny waży pewnie z 10kg i mieści się w ... plecaku.
Pozamiatane.
Mogłem zasnąć