Witajcie, jakiś czas temu postanowiłem przywrócić życie modelowi który był moją pierwszą 450tką, w sumie już wtedy nie wiadomo było co to jest. Przy okazji stwierdziłem, że czas najwyższy spróbować swoich sił w lataniu bez pręta (tak wiem, przespałem pewien etap w rozwoju modelarstwa
).
Ogólny zamysł był taki żeby zebrać wszystko co znajdę (dlatego frankenstein), pomierzyć, wyrysować do tego ramę, dokupić co brakuje i sprawdzić co z tego wyjdzie. I jak dotąd to głównie się zastanawiam czy w ogóle coś z tego wyjdzie
Warsztatu wielkiego nie mam, wziąłem ołówek, linijkę, suwmiarkę i na papierze milimetrowym nabazgrałem ramę. Projektant ze mnie żaden więc pierwsza rama była z kartonu. Po tym wyznaniu pewnie i tak już nikt nie czyta ale co mi tam:P Oczywiście kartonowa rama była dla sprawdzenia co nie pasuje i co trzeba przerysować.
Po poprawieniu kilku rzeczy (np tego że serwo wyszło mi w blokach łożysk wału głównego) i zachęcony tym że w kartonie jakoś się to trzymało zacząłem się zastanawiać skąd by tu wziąć płytę węglową. Udało się ale jest to raczej wyrób "carbonopodobny", 1mm miekki strasznie, a 0,7 trochę mało (chodzi oczywiście o grubość płyty w mm, głodnemu chleb na myśli
). Sklejone ze sobą formatki o grubości 0,7mm dały coś z czego można już rzeźbić. No to piłka włosowa do garści, nie ma już odwrotu.
Po paru wieczorach coś już można było skręcać, no i żem sobie tak lepił.....
I lepił.....
A potem żem siadł i padoł, kurdeeee jak mnie to nie idzie...
Tak się ten składak prezentuje w tej chwili, wrzuciłem też na wagę
Kilku rzeczy jeszcze brakuje, ale waga może się okazać całkiem fajna jak na tą klasę (450 czy tam 325 zależy jakie nazewnictwo kto preferuje). Wszelka krytyka i wytykanie błędów jak najbardziej wskazane, może się czegoś nauczę, coś poprawię i jakoś to poleci:P
Pozdrawiam, Dawid.