Stalo sie to nieco ponad tydzien temu.
Regiel HK, jakis tani, stockowy z samolotu Durafly Hyperbipe (nie jestem pewien, bo nic na nim nie jest napisane, ale wyglada podobie to AeroStara, ktorego znam z Tundry).
No i zauwazylem, ze jesli samolot leci z wylaczonym silnikiem (w stromym schodzeniu lub w pionowej pice), hamulec wylaczony, wiec wiadomo - smiglo kreci sie od pedu powietrza... I jesli wtedy dodam lekko gazu, to regiel zachowuje sie tak jakby najpierw na sile zatrzymywal smiglo, a potem je dopiero pozwalal na nowo rozpedzac.
Nigyd mi to specjalnie nie przeszkadzalo, ale ostatnio jak latalem to postanowilem "gnoja przecwiczyc".
Rozpedzilem samolot bardzo szybko w pionowej pice, zdejmowalem gaz na zero i powoli dodawalem.
No i za chyba trzecia proba, ... regiel zdechl.
Wyglada to tak jakby padla cala sekcja tranzystorow z jednej fazy - szarpie, ale nie moze ruszyc - zupelnie jak przy odpietym jednym kablu.
Strata nie wielka... samolotem wyladowalem bez strat... ale jakie dziadostwo, hehe:)
W YEPach (itp) jest od tego funkcja freewheel, zeby nie przelaczac mosfetow, jesli silnik sam z siebie kreci sie szybciej niz regiel by tego chcial i jesli nie ma potrzeby hamowania.
Ten regiel chyba nie potrafil inaczej zlapac synchronizacji niz tak, ze najpierw zatrzyma silnik a potem go powoli po swojemu rozkreci.
No i od ktoregos takiego zatrzymywania sie wzial i sfajczyl.
Nastepny w kolejce bedzie wlasnie AeroStar z Tundry. do Tundry byl za slaby - grzal sie.
Tutaj wystarczy... chyba:)
Zobaczymy jak on przezyje moje eksperymenty.
Eksperymenty moze i wredne, ale zaden poprawnie dzialajacy regulator nie powinien sie od czegos takiego zjarac.