A dobra! Na co tu czekać... jest wsad, to zaczynamy - kujemy żelazo póki gorące.
Dawno dawno temu, jeszcze za gówniarza postanowiłem odlać z ołowiu serduszko.
Jak pomyślałem tak zrobiłem.
Stopiłem w aluminiowej chochelce nad zwykłą kuchenką kilka ciężarków od wyważania kół, wcześniej przygotowałem sobie formę z gipsu...
Wszystko rach ciach i się udało.
no i teraz po latach chciałem zrobić to samo... i już blać wcale tak prosto nie poszło.
Chyba miałem wtedy więcej szczęścia niż mi się wydawało...
https://youtu.be/Af7yrCgzoo4
To był POC.
Ostatecznie technologię jako tako opanowałem, odlałem zasadnicze serduszko... Takie większe, którego kopyto urobiłem ręcznie z plasteliny...
Wyszło przyzwoicie.
... i na tym odlewnia została zamknięta.
Ale w razie czego - jest.