SeKLeS pisze:Z drugiej strony samolot z EPP można męczyć i kretować przy śmiesznych kosztach. 450 jedna kiepska gleba i smutek...
Touche!
miruuu pisze:
a) poziom trudności pilotażu (łatwy samolot do łatwego helika, trudny samolot do trudnego helika)
To ja doprecyzuje, ze mialem na mysli tylko i wylacznie helikoptery ... No takie "prawdziwe" czyli 6ch, zmienny skok.
A przy takim zalozeniu, znowu z helikami jest latwiej. Bo nie ma cudow - jesli nauczysz sie latac BLem to bedziesz latac 450tka. Jesli nauczysz sie latac 450tka to bedziesz latac 600tka, Goblinem, Protosem... One wszystkie lataja TAK SAMO.
OK, zaraz sie znajdzie ktos kto powie, ze gadam bzdury, bo kazdy helikopter przeciez lata inaczej - a ja sie zgodze, jest to prawda, kazdy lata inaczej, ale te roznice to raczej kosmetyka i ogolnie pojeta "jakosc latania" a nie diametralnie rozne zachowanie modelu w powietrzy.
Zgoda, inaczej lata BL, inaczej lata 450tka inaczej lata 600tka, ale jesli roznice pomiedzy tymi modelami zestawic z roznicami pomiedzy: Betą, Gemini i "Przecinakiem" no to w ogole nie ma o czym mowic. To wtedy wyjdzie, ze helikoptery lataja tak samo.
miruuu pisze:b) trudność budowy modelu (czyli wszystkie aspekty związane z prawidłowym ustawieniem)
c) koszty (żeby równie poważnie lub niepoważnie traktować oba modele)
d) kretoodporność (bo niewątpliwie wpływa dygotanie palców przy pierwszych próbach latania).
Tak. Te punkty sprowadzaja sie do tego co mowi Sekles.
miruuu pisze:a) piankowiec vs...
Jeśli mówimy o piankowcach, czyli bardzo prostych, tanich, wiele wybaczających i kreto(jak i idioto)odpornych modelach to porównujmy je do helików w analogicznej klasie. Ja bym postawił tutaj mikro wltoysa, którego z równym bezstresem weźmiemy do łapy i będziemy tak długo tłuc dopóki nie nauczymy się nad nim panować. Będzie tanio, bezstresowo, raczej bezpiecznie... Dla mnie to jest porównywalne.
b) 450 vs....
No właśnie. Jeśli mówimy o 450tce lub większym modelu 6 kanałowym, czyli jakby nie patrzeć z punktu widzenia różnych modeli helikowych i helikopodobnych, o modelu zaawansowanym, trudniejszym technicznie, drogim i łatwo kretowalnym, to porównajmy go również do porządnego modelu samolotu. Na przykład do akrobata konstruktyjnego 1,4m lub większego. Jestem bardzo ciekawy od czego "statystyczny" pilot wolałby rozpocząc naukę. Czy pierwszy pakiet wolałby oblatać porządnym samolotem czy porządnym helikiem. Porównuje heli 6ch do akrobata konstrukcyjnego ponieważ moim zdaniem to analogiczny pułap jeśli chodzi o te modele w swoich rodzajach.
Ano... Dokladnie! I jest to kolejna rzecz na korzysc helikopterow.
Bo 450tke potluc to jednak relatywnie nie wielka strata, a jak juz sie nia naucze latac to moge poleciec kazdym helikiem.
A samoloty??
Mowisz o 1,4 metrowym modelu konstrukcyjnym...
A ja juz troche sie piankami nalatalem i jak dotad caly czas nie odwazylem sie na zaden porzadny model. Trzymam sie pianek, bo wiem, ze pianka mi wybaczy nieudane lądowanie czy tam ... nawet jak przywale centralnie w ziemie to troche kleju i zaraz poleci znow.
miruuu pisze:Nie chce się mądrzyć bo ciężko porównywac modele którymi lata się dobre 5 lat do tych którymi "lata" się od wczoraj Ale uważam, że jak porównywać modele to te w podobnej kategorii. Gdybym miał wylatać pierwszy w życiu pakiet dobrym helikiem lub dobrym samolotem zdecydowanie wolałbym helika. Przy heliku mógłbym próbować wisieć, chociaż ten metr nad ziemią z holdem pod palcem i byłaby szansa że nie zniszczę doszczętnie. Pierwszy lot porządnym (a nie styropianowym) modelem samolotu zakończyłby się torbą rozpałki do grilla.
No to juz maja nas dwoch do bicia, bo wychodzi, ze generalnie sie zgadzamy.