OK, obiecany ciąg dalszy...
Na początek jedna ważna informacja - jeżeli ktoś na podstawie tego wątku zdecyduje się na budowę swojego zasilacza, to robi to tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Zasilacze serwerowe nie są fabrycznie przygotowane do takiej pracy i nikt nie daje na nic gwarancji, więc jakby co to nie wiem, nie mam czasu, zarobiony jestem...
Zanim przejdę do relacji z budowy to na początek garść teorii.
Po pierwsze to zasilacze serwerowe są urządzeniami stosunkowo wysokiej jakości i mają pracować w trybie ciągłym, pod obciążeniem przez długi okres czasu, więc dla naszych zastosowań w zasadzie powinny być więcej niż wystarczające i działać dożywotnio.
Po drugie z takiego zasilacza należy wykonać jakieś wyjście pozwalające podpiąć ładowarkę(i). Wiadomo - plus i minus. Ludzie robią to na wiele sposobów: dolutowują kable z bananami, zalutowują specyficzne wtyczki, budują specjalne obudowy/skrzynki/walizki z podłączeniami do niskiego napięcia, łączą to zwykłymi krokodylkami, robią jedno wyjście, ale i także kilka. W zasadzie wariantów jest nieskończenie wiele i nie ma to istotnego znaczenia. Ważne jest, aby zrobić to w sposób bezpieczny, tzn. przede wszystkim taki, który zapobiega zwarciom, niewłaściwemu podłączeniu ładowarki, itp., itd. Inna sprawa, że napięcia na poziomie 12V/24V raczej nam nic nie zrobią, a zasilacze mają wbudowane zabezpieczenia, ale tak czy inaczej to nie zwalnia nas z myślenia.
Po trzecie to w zasadzie nie ma ograniczeń, jeśli chodzi o moc tych urządzeń, a tak naprawdę można przerobić każdy zasilacz serwerowy. Wiem, że są nawet takie o wydajności dobrze ponad 100A przy 12V !!!
Ew. wady zastosowania ww. jakie widzę to:
- dość spore gabaryty
- głośność pracy wiatraka(ów)
- niska estetyka (choć jak się poogląda co ludziska z tego robią to naprawdę niektóre produkcje robią wrażenie)
- dodatkowa praca, jaką trzeba wykonać, aby przystosować urządzenie
Przygotowanie zasilacza od strony elektroniki do działania jest tak naprawdę banalne (pomijam kwestię estetyki oraz wyprowadzeń 12V DC do ładowarki). W sumie to wszystko sprowadza się do zwarcia trzech pinów: PS_ON, PS_KILL oraz masy. I już. Tak, tak - odpalenie to w zasadzie praca na przysłowiowe 5 min. Trzeba tylko w sieci poszukać rozpiski wyprowadzeń zasilacza.
Tak na cito wczoraj sprawdzałem działanie - szybkie zwarcie pinów:

I już działające urządzenie (tak przy okazji można posłuchać jak to hałasuje - w/g mnie wcale nie jest tak głośno):

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=2MiBynfx_zc&list=UUS3xIL78KbnyDq2ZvMj1YZQ&index=1&feature=plcp[/youtube]
Tak BTW, to ciekawe jakie tam siedzą kądziołki - po odłączeniu prądu całość działa jeszcze przez ok. 1-2s
Ponadto warto wspomnieć o kilku innych kwestiach:
1. Wyprowadzenie niskiego napięcia do dużych obciążeń wymaga zwykle zwarcia wszystkich wyjść danego bieguna.
2. Zasilacze mają możliwość sterowania pracą wentylatora, czy to poprzez zwarcie specyficznych pinów, dolutowanie w odpowiednim miejscu opornika, czy wręcz regulowanie obrotów poprzez potencjometr na płycie PCB zasilacza (jeśli takowy występuje). Nie wspominam o wymianie wentylatorów na inne, cichsze. Osobiście uważam, że jeżeli urządzenie ma mieć możliwość pracy pod pełnym obciążeniem, to nie warto nic kombinować, żeby nie przedobrzyć. W końcu ktoś to zaprojektował tak a nie inaczej.
3. Niektóre zasilacze mają możliwość zmiany napięcia wyjściowego (na max. 15V), ale to już trzeba sprawdzać indywidualnie w danym modelu. Często jest to bardzo prosta operacja polegająca - podobnie jak wyżej - na zwarciu dwóch odpowiednich pinów.
Zasadniczo mamy trzy tryby używania urządzenia:
A/ Pojedyncze źródło 12V - przerobienie banalnie proste, tak jak pisałem powyżej (połączenie pinów PS_ON, PS_KILL oraz masy). Nie ma się, co rozpisywać.
B/ Połączenie równoległe 12V celem zwiększenia mocy - podobnie jak wyżej - modyfikacja jest banalna (w końcu te zasilacze są fabrycznie przygotowane do takiej pracy). Daną ilość zasilaczy przerabiamy tak, aby działały pojedyńczo w trybie 12V, łączymy równolegle wyjścia niskiego napięcia oraz łączymy piny każdego z zasilaczy, które są odpowiedzialne za równomierne obciążenie urządzeń (tzw. PS_POWER_SHARE). I tyle w temacie.
C/ Praca w szeregu 24V (zwykle potrzebna do zasilania mocnych - ok. 1000W - ładowarek). No i tu się zaczynają schody, bo zasilacze te zasadniczo bez przerobienia nie działają w takim trybie. Wynika to z faktu, iż mają one wspólną masę wysokiego i niskiego napięcia. W związku z tym łącząc +12V z -12V drugiego zasilacza podłączamy de facto biegun dodatni do uziemienia 230V oraz bieguna ujemnego pierwszego zasilacza (poprzez obudowę), czyli robimy zwarcie. Dlatego jeden z pary zasilaczy musi zostać przerobiony. Warto dodać, że są niektóre modele, które mają rozdzielone uziemienie 230V od ujemnego bieguna niskiego napięcia. Takie zasilacze można łączyć bez problemu. Osobiście znam tylko jeden taki model (Dell PowerEdge 6650 - fajny, ale duży i ma nietypową wtyczkę 230V - kabel zasilający kosztuje 40 PLN!!!, a potrzeba dwa).
EDIT: jeszcze jedna uwaga, którą przeoczyłem - użytkownicy zalecają najpierw podłączać ładowarkę do zasilacza, a dopiero potem zasilacz do sieci, a nie odwrotnie.
To chyba tyle tytułem wstępu...