Spoko. Gdy byłem w wojsku jeszcze w stanie wojennym, to obiecałem sobie, że wyjadę.
I wyjechałem. Takie to czasy były, że... "kobieta mnie bijeee"
Siedzenie w innym kraju to w sumie stan umysłu.
Albo sobie przestawisz, że to co chcesz, jest tu, albo szukasz np kangurów albo pingwinów.
No to jedź... Ale gdzie???
Teraz jest dużo możliwości. Tylko potrzeba jednego - rzucam to, co mam i wypad. A tego nie potrafi zrobić 95% ludzi.
Każdy siedzi tam, gdzie poczuł, że ma w końcu miętko pod dupą.
A czy poprawi swoją sytuację, czy poszuka inną? To już inna sprawa...
Ale powiem Ci na koniec, że wolę do końca życia szukać, gdzie wolę,
niż utykać ciągle, bo mój wszechwładny minister dodał nowe podatki.
Bo kot mu się zesrał na kanapę.
Dobranoc. Rano trza na te 9 godzinek pójść.