Witam Waszmościów ,
Rok temu kolega zanabył swój pierwszy model, ale sam chciał go oblatać ufny w efekty ćwiczeń na symku. Poskładałem, polepszyłem co się dało i trza było...
Pierwszy i jedyny jak dotąd lot tego modelu trwał jakieś dwie sekundy...
Ale podczas tego składania nie dało się nie zauważyć wielu rzeczy, które wydały mi się ciekawe lub dobre. Pomyślałem sobie, że kiedyś też sobie taką Wilgę sprawię.
Sprawiłem ...
Aż się prosi o jakiegoś Mobiusa :
To przeszklenie kabiny nie jest ze zwykłej folii, to pełne wypraski z formy wtryskowej, z szerokim "rancikiem" do obwodowego wklejenia. Wyrażnie usztywniają kadłub - dadzą się ostrożnie wyjąć po umiejętnym podcięciu spoiny wygiętym w "Z" nożykiem pozyskanym z "Gillette'a".
Dostęp do serw SW i SK jest dobry :
Montaż pakietu przewidziano wprawdzie od spodu, ale pamiętam problem z wyważeniem - tu może być tylko dość mały pakiet. Jak na moje rozpasanie, to zbyt mały...
Ponadto nie wydaje się to szczególnie wygodnym rozwiązaniem :
Toteż pewnie wytnę okno od góry, wzmacniając przód kadłuba czterema prętami węglowymi, wklejonymi wzdłużnie w wydrążone otwory.
Ryflowanie kadłuba i stateczników - jak w oryginale :
Podwozie z przyklejanymi osłonkami także przypomina oryginał:
To dość prymitywne "zawieszenie" ma wszędzie masakryczne luzy i wymaga trochę pracy dla w miarę sprawnego działania : cienkościenne rurki mosiężne w kółka, podkładki listkowe z teflonu tu i tam, nitowane sztywne kołki w miejsce latających lużnych śrubek. To już ćwiczyłem.
Ale nie ćwiczyłem latania Wilgą 2000 od REELY !!!
Zwłaszcza nie latałem na takich wynalazkach :