Tak sobie pomyślałem, że każdy z nas ma pewnie jakieś techniki dochodzenia do pewności siebie podczas latania.
Myślę tutaj o swego rodzaju cyklu figur, który prowadzi do tego, że mija pierwotny stres związany z odpalaniem naszej ukochanej piły tarczowej
Mowa oczywiście o dwóch trzech pierwszych pakietach - no właśnie to pewnie też u każdego inaczej wygląda.
Jestem ciekaw Waszych doświadczeń w tej materii. Może jak się dowiemy o sposobach i spostrzeżeniach innych to znajdziemy jakies nowe patenty też dla siebie.