wojtekr pisze:mwx pisze:Podstawowy błąd polega na tym że zakładasz wychodzenie z manewru przy pomocy rescue.
1. Skoro zabierasz się za pirotiktaki to już dawno powinieneś nie potrzebować rescue żeby wyjść z opresji
2. Przy takich fikołkach rescue po prostu nie działa - fbl zwyczajnie nie jest w stanie obliczać gdzie jest horyzont jak fundujesz mu taką mielonkę z przyspieszeń
1. bzdura
2. bzdura
Widzę, że zaczyna się to co lubię najbardziej, więc wchodzę w to!
I stanę w roli obrońcy diabła na początek.
1. bzdura i nie bzdura. POleganie na autolevelu w normalnych procedurach to ogólnie nie najlepszy zwyczaj. Nie zależnie od tego, czy jest się początkującym pilotem uczącym się zawisów, czy takim zwykłym niedzielnym sportowym lataczem jak ja, czy extreme pure fuckin 3D madafaka jak Tareq Alsaadi.
To jest coś jakby pilot liniowca w normalnych procedurach używał systemu TCAS albo TAWS. Tak się nie lata!
To są systemy ostatniej szansy. POwinny zadziałać, ale normalnie nie powinno się używać! W normalnym locie powinieneś nigdy nie usłyszeć w liniowcu komunikatu "Terrain Ahead Pull Up!" Albo "Traffic! Traffic! Descend!!" tak samo (podobnie) jak nie używa się poduszek powietrznych czy pasów bezpieczeństwa przy hamowaniu pojazdu samochodowego przy pomocy ulicznej latarni.
Z drugiej strony... przy użyciu levela, podobnie jak przy użyciu holda w sytuacjach krytycznych liczą się milisekundy.
Trudno zaś opanować odruch używania go, nie używając go.
To jest właśnie problem który ja mam (i myślę, że nie jestem sam). Hold - odruch - bezwarunkowy. Level? - zaraz zaraz... czekaj... który to pstryczek...
Jakie jest wyjście?
Nie wiem.
Pewnie dobrym zwyczajem jest to w kontrolowany sposób sobie ćwiczyć raz na jakiś czas, nie czekać na awaryjne sytuacje, tylko podlecieć wyżej odwrócić model na plecy, kliknąć level i być gotowym na to, że prawie na pewno zadziała, ale też, że odwali coś głupiego i trzeba będzie model wyratować.
CZasem to robię... Ale pewnie za rzadko.
2. Bzdura i nie bzdura. Wiedząc tyle ile wiem z teorii (a tu wiem nie wiele), oraz z praktyki (tutaj - ciut więcej) mogę powiedzieć, że autolevel gubi się czasami nawet przy wychodzeniu z ciasnego lejka - nie ustawia modelu poziomo, tylko lekko przechylony. ALE - nie gubi się przy tym totalnie. Generalnie wie, gdzie jest dół a gdzie góra, tylko mało precyzyjnie. Wystarczy chwila zawisu albo lotu poziomego i się rekalibruje. Piro-tic-toc to istotnie mielonka z przyspieszeń, co nie zmienia faktu, że widziałem jak przy pomocy autolevela nie raz ratował się właśnie z takiego szału-chuja Kenobi. Model wychodził mu z tego krzywo, ale wychodził.
Myślę, że jak zwykle to co najbardziej autolevelowi przeszkadza to wibracje, które kastrują go z wszelkiej zdolności do obliczeń. I owszem, może być tak, że model wibruje, przetestujemy autolevel ze zwykłego lotu odwróconego i zadziała bezbłędnie - na tej podstawie uznamy, że jest OK, po czym się okaże, że jak poszalejemy to autolevel się pogubi i skieruje model do kontrolowanego rozbicia stając się przyczyną zdarzenia któremu miał zapobiec.
Z kolei to jak duża jest ilość wibracji (i jakie to są wibracje) w stopniu istotnym do prawidłowego działania autolevela, ciężko jest ocenić na słuch czy nawet na dotyk. Tu potrzebna jest analiza logów (tam gdzie to możliwe).