Cześć wszystkim
Przyszedł czas i na mnie. Czas wyjść z cienia i się po prostu przywitać. Jestem na forum od 3 lat, ale do tej pory byłem tylko "biorcą" treści. Nie wiem czy się to zmieni, bo pewnie jak u wielu tutejszych wyjadaczy, prócz helimanii cierpię na permanentny brak czasu na to hobby. Ale koniec wymówek! Czas się przedstawić.
Jestem Tomek, dla znajomych Hajcu. Po 30stce. Zarażony heli pasją od 15 lat. Od małego modelarz, choć nie lotniczy. Na początku szkutniczy. Z tego czasu mam jeszcze w garażu model ślizgu nitro FSR V 3,5. Ale gdzieś w gazecie modelarskiej zobaczyłem coś takiego jak heli RC i zapragnąłem tym latać. Początki to był czas królowania T-rexów 450 SE V2 i Raptorów. I forum EP Heli w Polsce. Za uciułane za szczeniaka drobniaki, po ukierunkowaniu przez doświadczonych modelarzy zainwestowałem w pierwszy pudełkowy symulator - Phoenix V3 i aparaturę - Hitec Aurora 9. I zacząłem się uczyć podstaw. Zawisy, pętle itp. wtedy do mnie dotarło, dla czego wszyscy Ci piloci Heli RC cały czas gadają o worku pieniędzy na części
Wpadł wtedy też pierwszy model latający dla laika tamtych czasów - Esky Lama V4. Początki prawilne i obiecujące. I... jakoś tak się potoczyło, że na tym stanęło. Na dobre kilka lat.
Wróciło do mnie około 5 lat temu. W 2018 zacząłem ponownie zgłębiać temat. Głównie za sprawą artykułów na pewnym anglojęzycznym blogu, gdzie krok po kroku w serii artykułów były wyjaśnione wszystkie aspekty tego hobby, od praw fizyki, mechaniki działania śmigłowców o zmiennym skoku, aż po elektronikę i prądownię. I wtedy poczułem, że chcę w to wejść. Przede wszystkim dla tego, że te małe urządzenia służące nota bene tylko do zabawy, zawierają w sobie mnóstwo osiągnięć technologicznych ludzkości. Fascynujące!
Przyszedł czas na pierwszy w pełni funkcjonalny model. Trochę z sentymentu, a trochę z ostrożnego podejścia ekonomicznego nabyłem praktycznie nowy, choć z drugiej ręki model T-tex 450 Sport V2, w wersji Super Combo. Model idealny na początek, choć jak się okazało z czasem, mało rozwojowy. W dużym skrócie - nauczyłem się na nim wszystkiego, co potrzebne i istotne w tym hobby - od uroków niestabilności flybara po zachwyt po przejściu na FBL. Skretowany pewnie z 10 razy, czasami w tak głupi sposób, że szkoda pisać. Ale odbudowywany za każdym razem, a części Tarota wtedy były dostępne i śmiesznie tanie. Do dziś mam ich tyle, że pewnie ze trzy heliki bym złożył.
Jakoś po dwóch latach, po zamieszkaniu w Warszawie trafiłem na to forum. I łał, okazało się, że heli hobby jeszcze nie wymiera, wręcz przeciwnie. Wyhaczyłem wtedy lokalną miejscówkę spotkań, gdzie można było swobodnie latać - Pałacową. I poznałem ludzi, którzy sprawili, że heli temat u mnie urósł. Podziękowania tutaj dla Mira, choć od jakiegoś czasu już nie lata. Był moim pierwszym przewodnikiem do bardziej odpowiedzialnego latania. I dla PiotraS, że za jego namową poczułem, jak powinien latać współczesny model - kupując od niego XL 550.
Pamiętam, jak myślałem sobie, że ludzie latający klasą 700 nie są normalni. Nie tylko ze względu na koszty, ale też stalowe jaja. Ale przyszedł czas i na mnie. Trafiłem na forum ogłoszenie Wojtanka z Wrocławia o sprzedaży Goblina 700 Competition. W pełni wyposażonego, praktycznie nowego. Ta racjonalna część mnie mówiła z całych sił, żebym w to nie wchodził. Więc nie wszedłem... od razu. Dałem sobie tydzień. Myślę - jak nikt nie weźmie w tym czasie to znaczy, że czeka właśnie na mnie. Nikt nie wziął. Zadzwoniłem, pojechałem. Poznałem człowieka podobnego do siebie - cieszącego się tym hobby nie tylko ze względu na latanie, ale też aspekty techniczne. Zaraził mnie magią i wyrafinowaniem konstrukcji KDS Chase 360 - sam miał chyba kilka tych konkretnych modeli. Z czasem pojawiła się u mnie chęć posiadania i tego modelu, ale nigdzie nie można było już ich kupić. W każdym razie flota powiększyła się o Goblina 700.
Niedługo potem Pałacowa opustoszała. Reguły dla mnie po drugiej stronie miasta. Ale od czasu do czasu wpadam, tak raz na kilka miesięcy, czasem częściej. Postępy w sztuce pilotażu utrzymują się na w miarę stałym, dość przeciętnym poziomie latania sportowego i lekkich elementów 3D. Gdzieś po drodze zainwestowałem w symulator Heli-X, którym jestem zachwycony. Trochę się na nim podciągnąłem, ale brakuje regularności, dla tego postępy niewielkie. Ale nie to się w tym liczy dla mnie.
Na Regułach poznałem też kilku wspaniałych ludzi, których posty kojarzyłem z forum. Duże podziękowania dla Kamila, aka PanSzampan, który z dużą cierpliwością odpowiadał na wszystkie pytania techniczne i o sztuce pilotażu. Nie wiem, czy to dla tego, że zobaczył mojego Goblina 700C, ale wkrótce i on miał epizod z tym modelem. Zobaczyłem, jak bez strachu wywija nim prawdziwe 3D, które do tej pory widziałem tylko na filmikach YT. Czapki z głów
Poznałem też forumowego wyjadacza Aikusa, którego uwagi również sobie cenię.
W międzyczasie na fali likwidacji sklepu 77hobby nabyłem dwa nowe modele - mikrusa OMP M2 V2 oraz XL 380 na zastępstwo T-rexa 450, któremu wyszedł resurs i spoczął na półce odarty ze współczesnej elektroniki, w którą z czasem go wyposażyłem. Potem doszedł jeszcze jeden kit od PiotraS, tym razem XL 380 V2. Miał to być mój podstawowy model do tłuczenia i uczenia się nowych rzeczy, ale od roku obie 380 czekają w kartonie na swój czas. OMP mimo swojej odporności na krety udało mi się uziemić i czeka na poskładanie do dzisiaj.
Przyszedł też czas na KDS Chase 360, którego kit pojawił się na sprzedaż na forum. Tym razem od WojtekN. Podobnie jak z Goblinem, przez tydzień nie znalazł właściciela, więc najwyraźniej czekał na mnie. Miał to być eksponat, model nierozbijalny ze względu na brak części na rynku. Rok minął zanim go ulotniłem. Sprawił mi trochę problemów z ustawieniem, ale jak już latał, to bajecznie. Tak się cieszyłem, że tego samego dnia go skretowałem. Obecnie czeka na części.
Celnie ujął to pewien znakomity pilot na Regułach, kiedy w krótkiej pogawędce opowiedziałem mu o swoim hangarze oraz braku czasu na latanie i utrzymanie tego stada w sprawności technicznej po kretach. Powiedział mi, że doskonale wie i rozumie, w jakim momencie tego hobby się teraz znajduję. Że to jest czas, kiedy mam ochotę zachłysnąć się każdym aspektem, jaki ten heli świat oferuje. Że to najpewniej niebawem przejdzie, ale teraz powinienem się tym cieszyć ile się da, bo już nigdy w życiu się ta faza nie powtórzy. Potem dowiedziałem się od Aikusa, że to był Tymina.
To, co mnie najbardziej ujęło w tej heli społeczności to serdeczność, chęć do pomocy kolegów, ale przede wszystkim brak jakiejkolwiek napinki. Że jest zasada, że każdy lata jak chce i czym chce, byle bezpiecznie. I nie trzeba być jakimś pro wyjadaczem, by dobrze czuć się latając w towarzystwie.
Na dzień dzisiejszy heliki stanowią u mnie pewnie mały procent czasu wolnego, którego z natury i tak mam mało. Mimo to zajmują specjalne miejsce w moim życiu, czasem jako pasja, czasem jako hobby, czasem jako zwykła rekreacja.
Od dwóch lat wybieram się również na Wincentów, mam nadzieję, że w przyszłym się uda.
Przywitać się na forum planowałem już od czasów Pałacowej, nawet ze zwykłej przyzwoitości i szacunku do społeczności, której wiedzę i wskazówki chętnie chłonę. Jednak jak to w życiu bywa, przesuwając coś wciąż na później, nie obejrzysz się, jak mija rok, dwa, trzy. Ale już dzisiaj oficjalnie mówię dzień dobry