No ja u siebie mam mniej niż 50% DRy i wisi ładnie. Schody zaczynają się dopiero gdy próbuje nim troche polatać (oczywiście ogonem do siebie). Być może na dworze będzie łatwiej ze względu na więcej przestrzeni do "nadrabiania"
ale w domu po przelocie w którąś stronę nie mam pewności czy zatrzyma się przed ścianą czy nie
A zatrzymując troche bujam w różne strony, hehe
Miałem przez wyjątkowo krótką chwilę w łapach 500tkę i też czuje różnice. Najbardziej mnie właśnie zastanawia różnica w lataniu 250tką dlatego, że zawsze słyszałem o niej opinie jako o mega dzikusie. Zastanawiam się (jak na razie czysto teoretycznie), czy przesiadając się z mikrusa na 250tkę odczuje dodatkowe utrudnienie, czy po prostu mniejsze ułatwienie niż 450tką...
Jak na razie nic nie kupuje, więc nie bijcie
ale mam takie różne rozterki emocjonalne...
czy w późniejszym czasie nie pójść w zupełnie odwrotnym kierunku niż ten sprawdzony i uznnany przez tłumy jako optymalny. Powiem szczerze, że ta 500tka była takim troche kubłem zimnej głowy który dokładnie oblał moją napaloną gębe. Żeby się nie rozpisywać nadmiernie powiem w skrócie - chwila nieuwagi niedoświadczonego pilota i taka pincetka może zrobić bubkę nie tylko pilotowi ale też innym. Siłę kręcących łopat każdy z nas zna. Ja do tego wiem jak łatwo "zgubić" model. Mi dało do myślenia przede wszystkim to, że jakby helik nie uciekł mi w prawo tylko poszedłby w moją strone to dałby mi po łbie bo upadł w daleszej odległości niż był ode mnie. A ja nie do końca rozumiałem co się dzieje.
Dlatego myślę sobie czy nie pójść drogą od mniejszego do większego wychodząc z założenia, że lepiej naprawiać taniego i bezpiecznego malucha ileśtamdziesiąc razy niż raz dostać wiekszym w łeb. I chociaż na razie nie planuje zakupów to wiem, że z każdym kolejnym lotem będę o następnym modelu i tak. I zastanawiam się czy jako kolejnego nie będę chciał wziać 250tki wychodząc z założenia, że będzie to forma pośrednia - czyli model wciąż bardziej dziki, ale nadal bezpieczniejszy i wciąż tani w naprawach. w ten sposób mógłbym płynnie przechodzić do modelów teoretycznie prostrzych w lataniu, ale gorszych w konsekwencjach kreta (nie tylko tych finansowych). Tym bardziej, że nie czuje już parcia na rozmiar ani na czas nauki... Jakiś człowiek cierpliwy na starość się robi
Głupie? Może... Dlatego pytam...